niedziela, 2 czerwca 2013

Chapter 10

//Deidara//
Zirytowany nowymi kłopotami, w które wpędziła mnie Amano posłałem dziewczynce wymowne spojrzenie... już drugi raz w tak stosunkowo krótkim czasie.  Jednak mimo swojego niezadowolenia nie powiedziałem nawet słowa sprzeciwu.... chociaż gdyby nie fakt, że tuż obok stoją ninja z Konohy pewnie zrobiłbym nie małą awanturę... nie ujdzie jej to płazem, ah nie ujdzie...

-Więc sądzę, że możemy już wyruszać.- Dokończył białowłosy i całą grupą poszliśmy w stronę... sam nie wiedziałem gdzie zmierzaliśmy, ale gdzieś na pewno...


Po pewnym czasie naszej jakże niespodziewanej podróży blondyn, który wcześniej wykłócał się z resztą zespołu znów zaczął wrzeszczeć. Tym razem za powód zdenerwowania chłopaka śmiało mogłem podać Sas... Ses... Sus... dobra, nie pamiętam jak nazywał się ten drugi. Zresztą nawet nie chciałbym tego wiedzieć. Po prostu chodzi mi o tego emo-dzieciaka (dop. aut. i wszyscy od razu wiedzą o co chodzi xd). W każdym razie, gdy reszta była zajęta rozmową ja zgarnąłem brunetkę i trochę zwolniłem kroku.
-Więc? Jakieś słowo wyjaśnienia byłoby mile widziane, un...- Brązowooka uśmiechnęła się, zupełnie tak, jakby była dumna ze swojego uczynku.
-Nic specjalnego, desu. Po prostu załatwiłam nam eskortę, desu. Fajnie, prawda, desu?- Zamilkłem. To dziecko po prostu mnie rozbraja... o ile dobrze zrozumiałem wspaniałomyślna Amano właśnie zapewniła drużynę geninów (do. aut. i Kakashiego...), że zapłacę im za niepotrzebną misje odprowadzania nas... do wioski.... chyba.- Coś się stało, desu?
-Powiedzmy...- Z trudem powstrzymałem się od krzyknięcia na czarnowłosą.- Według mnie to po prostu STRATA PIENIĘDZY, un?
-Strata pieniędzy, desu? Znam pana Kakashiego od dawna... już nie jeden raz robi mi taką przysługę więc pewnie nie weźmie za dużo...  zresztą zawsze tak robię, a jakoś kasy mi nie zabrakło, desu.
-Czekaj.... czyli ty masz ze sobą pieniądze, un?! 
-Yhym! Praktycznie każdy ma jakieś fundusze, a ja nie jestem wyjątkiem, desu!- Brunetka wytknęła
łobuzersko język. "Nie, tego już za wiele.... czyli JA, z własnej dobrej woli, płacę za JEJ nogę, a następnego dnia ona z uśmiechem na twarzy oznajmia mi, że ma własne oszczędności?!" Zacisnąłem pięści... nie, mimo całego mojego oburzenia nie mogłem od tak się na nią wściec. W końcu to jeszcze dziecko... (dop. aut. biedny Tobi... aż żałuję, że w Shippuuudenie Deidara nie był taki spokojny... ^^")
-Więc... skoro masz pieniądze, to równie dobrze sama możesz zapłacić za tę "przysługę", un.
-Ja, desu? Przecież ty też z nami idziesz, desu! Też powinieneś zapłacić połowę, desu!
-Mi tam obstawa niepotrzebna, un. Sam potrafię o siebie zadbać, un. - Zanim dziewczynka zdążyła znaleźć jakąś sensowną wymówkę dołączyłem do już pogodzonej bandy shinobi (dop. aut. tsa, bo Sakura to shinobi, a nie kunoichi... ^^"). Na szczęście, Amano postanowiła pogodzić się z wydatkiem i nie powiedziała już nawet słowa... przez całą drogę. Muszę przyznać, że trochę mnie to zdziwiło...


-Nareszcie w Konoha, dattebayo! Już czuję smak ramenu... Sa-ku-ra-chan! Może pójdziesz ze mną do Ichiraku? Mam nawet kupon dla dwóch osób
-Z tobą? W życiu!- Zielonooka odsunęła się od niebieskookiego z obrzydzeniem z oczach.
-To... okrutne... Sakura-chan.... po prostu.... okrutne...- Wydukał zawiedziony odmową różowowłosej blondyn. Wyglądał na załamanego. Mimo to ze wszystkich wypowiedzianych przez niego kwestii wcześniejsze zdanie mógłbym śmiało zaliczyć jako najmądrzejszą wypowiedź ułożoną przez chłopaka...oczywiście chodzi mi o część, w której oznajmił, że jesteśmy w Wiosce Liścia... chociaż z okropnością dziewczyny też się trochę zgadzam.... jest za głośna jak dla mnie.- Sakura-chan, ale może jednak...?
-Nie tym razem, Naruto. Nie sądzę, żeby Sakura była chętna, a ty i tak masz pewne zadanie...- Zamaskowany mężczyzna postanowił oszczędzić genince nerwów i odpowiedział za nią.
-Zadanie, dattebayo?! Jakie zadanie?!
-Masz zająć się naszymi... .gośćmi.
-Co, dattebayo?!
-C, un?!- Krzyknęliśmy jednocześnie."Dlaczego musiał nam się trafić akurat ten najgłośniejszy i najbardziej wkurwiający?!" Może to trochę dziwne, ale po tej sytuacji z krzykiem mam małe deja vu...


**************************************

Więc... dzisiaj będzie trochę ogłoszeń ^^"


Pierwszą rzeczą jaką chciałabym wyjaśnić jest długość notek; już nie jedna osoba upomina mnie w komentarzach, że długość rozdziałów jest dosyć.... skromna. Jak już kiedyś wspominałam ten blog jest tylko odskocznią od innego opowiadania, więc nie mam czasu, żeby napisać coś dłuższego ^^"


A po drugie z przykrością ogłaszam, że niedawno zadecydowałam, iż zrobię sobie malutką przerwę w czasie wakacji. Wiadomo, czas wolny, a co za tym idzie liczne wyjazdy, wycieczki, odwiedziny etc. Więc raczej nie znajdę czasu na publikację postów... ale nie martwcie się. Nie porzucam blogowania :) Po prostu chcę napisać kilka rozdziałów w przód w czasie wakacji, by już pierwszego września wznowić działalność na blogach.... no właśnie: blogach. Oprócz tego opowiadania mam w planach kolejne, ale zanim je zacznę chcę napisać coś na zapas... krótko mówiąc powód jest ten sam, co powyższy. Jednak jeśli chodzi o mój drugi, aktywny nadal blog (Yuna w Akatsuki) to rozdziały będą pojawiały się normalnie: historia chyli się już ku końcowi, więc dokończę tylko tamten opek i już definitywnie robię sobie przerwę, by wszystko ładnie nadrobić :>


Dodam jeszcze, że we wrześniu spełnię swą obietnice; dłuższe notki! : D Sądzę, że również będą pojawiać się o wiele częściej, ale to wszystko jeszcze sobie ustalimy... ;P Jeśli chodzi o komentarze na Waszych blogach.... czytać na pewno będę, ale komentować trochę rzadziej. Mam nadzieję, że się tym nie zrazicie ^^"


O ile to możliwe prosiłabym też wszystkich czytających o skomentowanie tej notki; choćby anonimowo. Po prostu chcę wiedzieć, ile osób czyta, a po powrocie przekonać się, ile odpuściło sobie czytanie xP Zobaczymy, jak zmaleje moje skromne grono czytelników : D


Więc.... sayonara! Następny rozdział pojawi się dopiero 1 września, więc mam nadzieje, że do tego czasu nie zapomnicie o moim blogu :)


A tak btw. dopiski dłuższe niż sama notka.... tylko pogratulować, Kuroi tylko pogratulować.... ._____.


Pozdro i Sayonara ;***

wtorek, 21 maja 2013

Chapter 9

//Narrator//
Brunetka biegła przed siebie zostawiając znudzonego podróżą Deidare w tyle. Chociaż blondynowi zbytnio to nie przeszkadzało; przynajmniej mógł podziwiać piękny, leśny krajobraz. Pogrążając się w własnych przemyśleniach, a jednocześnie obserwując okolice, całkowicie odciął się od świata. W głowie cały czas widział obraz białowłosej, którą wraz z Amano mieli okazje spotkać w ostatnio odwiedzonej przez nich wiosce. Wcześniej tego nie zauważył, ale przypominając sobie wygląd Shunkan czuł, że już kiedyś ją spotkał. Dawno, ale to naprawdę dawno temu. W Iwie, albo w Wiosce Piasku.... swego czasu często tam bywał, więc bardzo możliwe, że podczas jakiejś misji spotkał właśnie Kanjou.


Brązowooka już dawno zniknęła chłopakowi z oczu, a on nawet nie zdążył tego zauważyć. Był zbyt pochłonięty swoimi myślami. "Powinienem znaleźć jakiś nocleg na dzisiejszy wieczór... nie sądzę, żeby nocowanie w Konoha było zbyt dobrym pomysłem, więc przydałaby się jakaś jaskinia po drodze. Ale oczywiście o takowej ani widu, ani słychu... i już widzę, jak Amano zacznie wybrzydzać, że nie chce spać na ziemi... wkurwiające dziecko. Kupujesz takiemu gówniarzowi, a ci nawet dziękuje nie powie.... jak to zabrzmiało... a właśnie... Amano." Dopiero, gdy  przypomniał sobie o obecności czarnowłosej zrozumiał, że dziewczynka wybiegła już hen daleko do przodu. Natychmiast wskoczył na najbliższe drzewo i podążył śladem towarzyszki.


//Deidara//
Niedługo zajęło mi znalezienie dziewczynki. W końcu ze względu na swoją sztuczną kończynę nie jest za dobrą biegaczką. Jednak o ile to nie było dla mnie żadnym problemem, to fakt, że nie była sama śmiało mogłem uznać za potencjalne zagrożenie. Zatrzymałem się na chwilę, by przyjrzeć się domniemanym przeciwnikom przed rozpoczęciem rozmowy. Pierwszym z nich okazał się być na oko kilka lat młodszy ode mnie blondyn, o niebieskich oczach, ubrany w coś w rodzaju... pomarańczowego dresu. Drugi, w tym samym wieku co poprzedni, miał kruczoczarne włosy i równie ciemne oczy. Kolejnym nieznajomym była różowowłosa dziewczyna, stojąca tuż koło ostatniego, a jednocześnie najstarszego ninjy; białowłosego mężczyzny, którego twarz skutecznie ukryta była pod maską. Do tego każda z zauważonych przeze mnie osób nosiła opaskę z emblematem Konohy.


Wiedziałem już jak wyglądają shinobi, więc z zaciekawieniem ruszyłem w stronę grupy chcąc się dowiedzieć, o czym mogliby rozmawiać z Amano. Już z daleka mogłem usłyszeć krzyki pomarańczowego dresa wyraźnie zbulwersowanego... czymś. Nie mogłem określić co dokładnie zirytowało blondyna, bo jedynym słowem, które słyszałem było uparcie powtarzane "dattebayo", a jedynym sposobem, by się tego dowiedzieć było podejście do awanturnika. I tak też zrobiłem. Nie minęła chwila, a pojawiłem się u boku brunetki.
-Ale Kakashi-sensei...!- Wykrzyknął niebieskooki.
-Hm... więc to ty jesteś chłopcem, o którym opowiadała nam twoja przyjaciółka?- Białowłosy zignorował ninje i zauważając moje przybycie zaczął zadawać pytania. Ja, słysząc, iż dziewczynka zdążyła już napaplać tysiąc pięćset faktów o mojej osobie, posłałem jej wrogie spojrzenie.
-Tak, to ja, un...
-Chciałem tylko powiedzieć, że chętnie przyjmiemy waszą ofertę. Ostatnio nasza wioska miała... kilka problemów z ninja z Dźwięku, więc każde pieniądze się przydadzą.- "Pieniądze?! Mam kolejną kasę na jej głupotę wydawać?!"
-Ekchem... więc na pewno nam się to przyda, prawda?- Spytała wymownie Amano dając mi do zrozumienia, że mam się zgodzić na tą jakże dziwną propozycję.
-P-prawda, un...- "To ostatni raz, kiedy się na coś takiego zgadzam..."


***************************************


Na reszcie jakiś rozdział! Wow, naprawdę dawno niczego nie publikowałam... na tym blogu ^^" Już mnie nawet pewien człek upominał, że mam coś napisać (tak, człeku, wiedz, że to o ciebie chodzi), ale nie miałam zbytnio czasu, ani humoru. Musiałam rozwiązać kilka ważnych spraw i cóż... tak wyszło. Ale postaram się powrócić do normy :)


Do tego nie komentowałam Waszych blogów... z góry za to przepraszam. No i... dzisiaj raczej tego wszystkiego nie nadrobię ^^" Naprawdę dużo się tego nazbierało. Ale postaram się w niedzielę wszystko załatwić; dlaczego dopiero wtedy? Iż, gdyż wyjeżdżam na kilka dni :)


Następna notka pojawi się gdzieś tak w przyszłą środę.


Pozdro i jeszcze raz gomene za niedogodności ;***

środa, 24 kwietnia 2013

Chapter 8

//Deidara//
-...Skręcisz w prawo i już jesteś.- Wyjaśniła Shunkan. Po raz kolejny postanowiła pomóc mi i Amano pokazując drogę do najbliższego sklep lalkarskiego... sam nie miałem pojęcia, czy okaże się to pomocne bo w końcu brunetka nie jest marionetką, ale nie miałem nic do stracenia; lepsze to niż noszenie jej przez całą podróż.
-Dziękujemy, Shunkan-chan, desu!- A właśnie... zapomniałem wspomnieć, że podczas noclegu spędzonym u Kanjou wymyśliłem, że skierowanie się na zachód, tak jak skłamałem białowłosej, nie byłoby aż takim złym pomysłem... możliwe, że udałoby mi się wtedy dotrzeć w okolice Konohy, a stamtąd skierować się prosto na północ; do Kraju Żelaza. Tam zagrożenie ze strony ANBU spadłoby prawie do zera, a samuraje nie są dla mnie żadnym wyzwaniem... a przynajmniej ci, którzy zazwyczaj wysyłani są przez panów feudalnych. Jeśli zdecydowaliby się wysłać jakieś silniejsze drużyny to już nie byłoby tak kolorowo... ale zawsze lepsze to niż walka z ninja.


-Do zobaczenia.- Złotooka pomachała mi i Amano na pożegnanie.
-Do widzenia, desu!
-Pa, un...- Mruknąłem znikając białowłosej z oczu. Teraz musiałem tylko odnaleźć miejscowego lalkarza i już będziemy mogli opuścić to wnerwiające miasteczko...


Zatrzymałem się przed drzwiami, na którymi wisiał miernie wyglądający, stary szyld mówiący: Lalki i marionetki Yokihaki.
-Na co czekasz, desu? Wchodź, desu!- Krzyknęła mi do ucha dziewczynka.
-Już, już, un.- Powoli nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi wgłąb domu. W odpowiedzi usłyszałem tylko głośne skrzypnięcie. Wszedłem do środka rozglądając się na wszystkie strony. Na pierwszy rzut oka budynek wyglądał na opuszczony. Zrobiłem kilka kroków w stronę następnego pomieszczenia łudząc się, że znajdę w nim jakiegoś porządnego, zadbanego sprzedawce marionetek...
-Oh! Klienci!- Wymamrotał siedzący przy biurku staruszek. Miał krótkie, szare włosy, a ubrany był w staromodne kimono... jak większość mieszkańców tej wioski zresztą.
-Czy to pan jest Yokihata-sanem, un?- Zapytałem prosto z mostu.
-W rzeczy samej! To ja. A cóż sprowadza do mnie tak nietypową parę młodzieńców?-Yokihata z niemałym trudem podniósł się z krzesła i podszedł do nas. Mimo sędziwego wieku mężczyzna był ode mnie wyższy o głowę.
-Mógłby pan dla nas coś... naprawić, un?


Wyjaśniłem całą sytuacje z nogą brunetki, a marionetkarz zabrał się do pracy. Mimo jego niepozornego wyglądu muszę przyznać, że praca poszła mu w miarę sprawnie. Musiał być mistrzem w swoim fachu. Ale oprócz wysokich umiejętności posiadał równie wysokie wymogi co do opłat za jego usługi... nadal nie wierzę, że wydałem prawie połowę moich oszczędności na Amano... jednak odstawmy na bok sprawę z lalkarzem oraz brązowooką i przejdźmy do ważniejszych spraw jak nasza podróż do Konohy... oczywiście mnie zawsze musi coś spotkać...

//Narrator//
-Jak to nie ma z wami Deidary?!- Krzyknął niski, nieźle wkurzony staruszek.
-Dziadke, to nic... znajdzie się, nie? Hehehe...- O ile Deidara jeszcze nie osiągnął swojego celu podróży do Kurotsuchi i Akatsuchi zdążyli już dotrzeć do Iwa-gakure, a co więcej zdać raport Tsuchikage. Ten za to nie był z tego zbytnio zadowolony... miał swoje lata i wiedział, że w najgorszym wypadku blondyn mógłby dowiedzieć się o przeszłości swojego klanu, a to byłoby dosyć kłopotliwe. Ale nie mógł tak ni stąd ni zowąd wysłać ANBU na poszukiwanie chłopaka. Musiał poczekać na wyniki sekcji zwłok, aby upewnić się, że niebieskooki potrafi wykonywać swoje "wybuchowe jutsu", ale do tego czasu mógł tylko bezczynnie siedzieć i czekać na werdykt...


********************************
Gomene, rozdział jest strasznie krótki, niedokładny i spóźniony... jeszcze raz przepraszam... po prostu nie jestem w stanie niczego więcej napisać... mam kilka... hmm... jakby to ując... osobistych problemów w realnym świecie i od dłuższego czasu trudno cały czas o nich myślę... kto wie o co mi chodzi ten wie...

No i kolejne przepraszam... że nie czytałam, ani nie komentowałam notek na Waszych blogach. To wszystko spowodowane jest tą całą sytuacją... ale postaram się dzisiaj, lub jutro wszystko nadrobić :)

Jeśli uda mi się jakoś załatwić te wszystkie sprawy to rozdział ukażę się 1 maja, ale tak jak wspomniałam; tylko, jeśli jakoś uda mi się to wszystko rozwiązać.

Pozdro i Sayonara ;***

niedziela, 14 kwietnia 2013

Chapter 7

//Deidara//

-Mogłabym wiedzieć, co robicie przed moim domem?- Zanim zdążyłem przyjrzeć się bliżej brunetce odezwał się czyiś spokojny, a zarazem zimny głos...
Odruchowo spojrzałem w stronę rozmówcy. Okazało się, że była nim niska dziewczyna, o bladej cerze, ubrana w lawendową yukate przepasaną różowym obi (dop. aut. dla niewtajemniczonych; to pas, którym obwiązuje się kimono). Kilka z jej długich, śnieżnobiałych kosmyków zostało spięte spinkami w kształcie róż. Całości dopełniał zadarty nos i ogromne, złote oczy, którymi właśnie wypatrywała mojej reakcji.
-Ja... my po prostu chcieliśmy schronić się przed deszczem, un. Już idziemy, un.- Cała moja obojętność prysła. Speszony spotkaniem już chciałem zgarnąć Amano i poszukać jakiegoś innego odpowiedniego na odpoczynek miejsca, lecz nieznajoma zatrzymała mnie przed odejściem.
-Czekaj...- Jej ton nadal nie wykazywał ani krzty współczucia.- Nie macie się gdzie zatrzymać?-
-Można by tak powiedzieć, un...- Dziewczyna zaczęła się zastanawiać po czym wypaliła.
-Jeśli chcecie możecie tu zostać.- Mimo, że łatwo można było rozpoznać iż ta propozycja nie do odrzucenia pochodzi z litościwej natury białowłosej w jej głosie nadal słychać było tylko obojętność...


//Narrator//
Złotooka zwinnie wyminęła blondyna po czym jednym ruchem wyjmując zza materiału mały, srebrny kluczyk przekręciła go w zamku.
-Więc...?- Niebieskooki pokiwał twierdząco głową, a następnie najdelikatniej jak potrafił podniósł nadal śpiącą brunetkę. Nie chciał jej obudzić; w końcu przyniosłoby to tylko niepotrzebne narzekania. Gdy dziewczyna weszła do mieszkania młody shinobi podążył w jej ślady.
 Mieszkanka małej wioski zaprowadziła Deidare do czegoś w rodzaju pokoju gościnnego. Chłopak zlustrował wzrokiem pomieszczenie. Nic specjalnego; najzwyczajniejsza, urządzona w starojapońskim stylu, sypialnia, która na jego szczęście była wyposażona w dwa łóżka. Nie zawlekając położył towarzyszkę na jednym z posłań, po czym przeniósł wzrok na stojącą w progu miejscową. 
-Dzięki za nocleg, ale nawet nie znam twojego imienia, un.
-Kanjou Shunkan.- Shunkan podała blondynowi tą jakże krótką, a zarazem treściwą odpowiedź i zniknęła gdzieś w głębinach mieszkania zamykając za sobą drzwi.


Niebieskooki leżał na łóżku rozmyślając o wszystkich wcześniejszych wydarzeniach. Nadal nie mógł uwierzyć, że tak obojętna dziewczyna jak Kanjou zaproponowała dwójce podróżników nocleg. W końcu nawet nie znała ich imion... zresztą on sam też na początku nie znał nazwiska Amano, a jednak postanowił zabrać ją ze sobą.... w sumie to nadal nie wie, czy to w ogóle jest nazwisko...


Jego przemyślenia przerwała białowłosa wchodząc do pokoju i cichutkim głosem pytając, czy może nie zechciałby napić się herbaty. Dei kolejny raz nie mógł odmówić propozycji złotookiej i ruszył za nią do innego pomieszczenia. Dekorator mieszkania zbytnio się nie popisał i zaprojektował mało ozdobną kuchnię.


Dziewczyna wyjęła z szafki dwie filiżanki i nastawiła wodę w staromodnym czajniczku z gwizdkiem. Następnie usiadła przy małym stoliku ruchem głowy pokazując, aby blondyn do niej dołączył.
-Chyba jeszcze się nie przedstawiłem... nazywam się Dei, un.- Deidara poczuł, że zdradzenie swojego pełnego imienia byłoby nierozsądne, a ten skrót idealnie pasował do jego nowej, tymczasowej tożsamości, w której to na pewno nie mógł być nunekinem z Iwy.
-Nie obchodzi mnie jak się nazywasz. Wolałabym wiedzieć co cię sprowadza do tak skromnej wioski jak ta.- Odparła oschle rozmówczyni.
-Jestem tu tylko przeiazdem, un.
-Przejazdem...?- Słysząc nieprzyjemny gwizd zwiastujący, iż woda była już dostatecznie gorąca Shunkan nalała ciesz do wcześniej przygotowanych kubeczków. Podała gotową herbatę gościowy i zaczęła kontynuować rozmowę.- Do jakiej wioski zmierzacie?
-Jest pewne małe miasteczko na północ stąd, un...- Niebieskooki wziął łyka napoju. "Gorzka...!" Krzyknął w myślach jednocześnie dziwiąc się jak złotooka może pić tak niedobrą, według niego, herbatę.
-Na zachodzie, tak? Większość sklepów wstrzymała dostawy z powodu grupy bandytów grasujących w tych stronach. Radziłabym poczekać aż ANBU się z nimi rozprawią i dopiero wtedy wyruszyć.
-Doceniam twoją troskę, ale poradzę sobie z jakimiś podrzędnymi złodziejami, un.- Złotooka prychnęła pogardliwie słysząc słowa blondyna.
-Tylko nie mów, że nie ostrzegałam.- Dziewczyna wstała od stołu.- A teraz wybacz, ale pójdę się już położyć. Tobie radzę zrobić to samo.- Kanjou wyszła zostaiając Deidare samego w pomieszczeniu...

*************************************************
Kurde... obiecałam Wam, że w dzisiejszej notce będzie się więcej działo, ale te moje ślimacze opisy wszystko przeciągnęły ><

Nom więc... dzisiaj chyba troszeczkę się rozpiszę pod notą dlatego podam wszystko w punktach ^^"

1. Ostatnio zauważyłam, że dosyć dużo osób umieszcza na swoich blogach gadżet obserwatorów, a ja nie chcąc zostać w tyle również go umieściłam... krótko mówiąc jeśli ktoś chcę być na bieżąco to zachęcam do dołączenia :> Nadmienię jeszcze tylko, że z każdego czytelnika cieszę się jak żul na darmowe piwo i na pewno dałoby to mi dużo motywacji. To samo z komentarzami... każdy jeden czytam z bananem na twarzy ;P

Jak ktoś jest leniem to może przeczytać tylko pierwsze i ostatnie zdanie drugiego punktu xdd

2. Moim głównym blogiem jest Yuna w Aka, a ten jest tylko czymś w rodzaju odskoczni, gdy nie mam weny na pisanie tamtego opka. Jednak jeśli ktoś czyta wcześniej wspomniane opowiadanie to wie, a przynajmniej się domyśla (otwarcie napisałam, że mam zamiar zajebać główną bohaterkę... gratuluję geniuszu tym, co się nie skapnęli X.x Znaczy się bez obrazy, ne?), że mam zamiar powoli kończyć tamtą historie. Ale po chuj wspominam o tym tutaj? Otóż kiedy uda mi się doprowadzić to wszystko do końca to ten blog będzie czymś w rodzaju następcy i powiedzmy, że zacznę poświęcać mu trochę więcej uwagi... bo nie oszukujmy się; do tej pory losy tego opowiadania miałam trochę koło dupy... dobra, a teraz w dużym skrócie: po zakończeniu Yuny rozdziały będą miały po około  900-1000 słów i publikowane będą w odstępach 3-4 dni  + postaram się coś zrobić z wyglądem bloga, bo jest trochę nijaki :)

3. Ostatnio przeczytałam komentarz, iż tekst wyśrodkowany trochę niewygodnie się czyta. Więc takie szybkie pytanko do Was; wolelibyście, żeby był stricte wyrównany do lewej, czy wyśrodkowany tak jak teraz? Ogólnie dziękuje też Zjem Cie za to, że napisała mi o takich niedogodnościach, bo szczerze mówiąc nie czytam tekstu na blogu i nie wiem, czy może Wam to przeszkadzać ^^"

4. Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście w komentarzach wypisywali wszelkie błędy w interpunkcji, fonetyce, ortografii, czy powtórzenia w tekście... nie zawsze mam czas, żeby sprawdzać notki ^-^'

NOwy rozdział gdzieś tak w przyszłą niedzielę ;>

Dobra, to by chyba było na tyle, bo jeszcze te dopiski będą dłuższe niż sama notka ^^"

Pozdro i Sayonara ;***

wtorek, 9 kwietnia 2013

Chapter 6

//Narrator//
Wiatr muskał liście swoim delikatnym dotykiem wprawiając je w ruch i przy okazji powodując ciche szelesty łudząco podobne do szeptów. W końcu niesforne wietrzysko postanowiło oderwać się od koron drzew biorąc sobie za cel blondyna, który zajęty niesieniem na plecach brunetki nie mógł poprawić wpadającej mu do oczu grzywki.
-Akasuna no Sasori...? Un?- Powtórzył po kilku próbach odgarnięcia włosów ruchem głowy.
-Tak, Akasuna no Sasori, desu!- W głosie Amano można było rozpoznać coś w rodzaju podziwu zmieszanego z ekscytacją na samą wzmiankę o mężczyźnie.- Jest po prostu niesamowity, desu! To najlepszy marionetkarz na caluuuutkim świecie, desu! I jest strasznie miły, desu!- Brązowooka cały czas wynajdywała coraz to nowsze komplementy skierowane pod adres ów lalkarza,
-Czyli... to on zrobił ci tą sztuczną nogę, un?- Wypalił niebieskooki przerywając przemowę dziewczyny.
-Yhym! I nawet nie chciał za nią pieniędzy, desu!- Blondyn chciał powiedzieć kilka zdań na temat jakości tego jakże wartościowego przedmiotu, ale zatrzymała go drobna kropelka wody spadająca prosto na jego nos. Spojrzał w niebo. O ile wcześniej wydawało się, że prognoza na dziś będzie słoneczna teraz na niebie królowały ciemne chmury. Musiał być zbyt pochłonięty rozmową z brunetką, by zauważyć zmieniającą się pogodę... chociaż nie do końca można by nazwać to "rozmową". Cała ta dyskusja opierała się głównie na wywodach Amano na najróżniejsze tematy. Deidara tylko słuchał słów towarzyszki co jakiś czas przytakując, lub, tak jak w tym przypadku, powtarzając niektóre rzeczowniki, czasowniki czy przymiotniki. Jednak czy chciał, czy nie z powodu zbliżającego się deszczu musieli ustalić, gdzie zaczną szukać schronienia...


//Deidara//
-Wiesz może, w którą stronę do najbliższej wioski, un?- Wypaliłem po chwili namysłu. "Jestem debilem... pytam się dzieciaka o drogę... nawet nie wiem, po co to robię, skoro..."
-Iwa-gakure. Jak się nie będziesz tak wlókł to może dotrzemy do Iwy przed wieczorem, desu.- Lekko zdziwiony jej orientacją w terenie zatrzymałem się wypytując o inną możliwą drogę.
-Jakieś inne możliwości, un...?
-Suna, de...
-Dalej, un...?
-Dalej...? Ale to...
-Po prostu powiedz, gdzie mam iść, żeby wynająć pokój czy coś w tym stylu, un. Odległością się nie przejmuj, un.
 -Jest pewna mała wioska na zachodzie, desu. Tylko, że tym tempem dotrzemy tam dopiero jutro, desu.
-Eh... trzymaj się mocno, un...- Kiedy upewniłem się, że Amano nie spadnie skoczyłem na najbliższe drzewo i bez słowa ruszyłem we wskazanym przez brązowooką kierunku.


Nie wzbudzając żadnych podejrzeń wkroczyliśmy do wioski... szczerze mówiąc byłem zszokowany, ponieważ wejście do miasta nie miało żadnych zabezpieczeń... ani straży, ani murów odgradzających miasteczko od lasu... o innych bardziej zaawansowanych środkach bezpieczeństwa lepiej nie wspominać.


Zaczęliśmy rozglądać się za jakimś hotelem. Jednak kiedy pytaliśmy mieszkańców o jakiś nocleg wszyscy uparcie twierdzili, że w ich miasteczku nie ma żadnego takiego miejsca. I niestety; mieli racje. Z czasem wszyscy miejscowi powrócili do swoich małych, skromnych mieszkań, a ciemne niebo zaczęło ronić pojedyncze łzy... chcąc schronić się przed ulewą położyłem brązowooką na ganku samemu usadawiając się obok. Nie obchodziło mnie to, że właśnie zagradzam komuś wejście do domu. Byłem zmęczony, a deszcz zmoczył mnie do suchej nitki... o tym, że cholernie bolało mnie zranione oko lepiej nie wspominać. Zresztą Amano też nie wyglądała za dobrze. "Skoro tak ma wyglądać pierwszy dzień życia jako nukenin to nie mogę sobie wyobrazić, że później może być jeszcze gorzej niż teraz..." 
-Hę...?- Zanim się spostrzegłem dziewczynka zasnęła... opierając się o moje ramię przy okazji. Gdyby tak się przyjrzeć... jej oko, a raczej powieka, którą normalnie zasłaniała długa, kruczoczarna grzywka miała kilka dziwnych blizn...
-Mogłabym wiedzieć, co robicie przed moim domem?- Zanim zdążyłem przyjrzeć się bliżej brunetce odezwał się czyiś spokojny, ale zarazem zimny głos...


***********************************************

Emm... dzisiaj notka jest jakaś... średniawa... znowu tylko jakieś nudnawe pogaduszki... ale w następnym chapterze powinno byś trochę więcej wydarzeń, a mniej niepotrzebnych rozmów ;>


Następny rozdział ukażę się gdzieś około 14 kwietnia ;)


Pozdro i Sayonara ;***

czwartek, 28 marca 2013

Chapter 5

//Narrator//
-Kurwa...- Mruknęła pod nosem, kiedy zauważyłam, że ślad pozostawiony przez morderce Tanakiego urywa się przy jednym z dębów zwiastujących kres pustyni, a początek wielkiego, bezkresnego lasu. 
-Kurotsuchi... powinniśmy już wracać do wioski... tutaj i tak już nic nie zdziałamy...- O ile brunetka nadal miała nadzieje na znalezienie Deidary, lub chociażby możliwość zemsty na wrogim ninjy jej towarzysz nie podzielał tej opinii. Niedługo po wyruszeniu na poszukiwania Akatsuchi zdał sobie sprawę, że przestępca już dawno zdołał uciec, a cała ta bezcelowa farsa tylko marnuję ich czas. Mimo to milczał... nie powiedział ani słowa sprzeciwu wiedząc, że żadna wypowiedź nie mogłaby zmienić zdania Kurotsuchi. Zresztą nie mógłby tak po prostu powiedzieć "Tanaki nie żyje, Deidara pewnie też, o ile to nie on go zabił." Tak, Akatsuchi miał niemałe podejrzenia co do blondyna... zresztą co się dziwić. Kawada ostatnio dziwnie się zachowywał; był cichszy niż zwykle, częściej przesiadywał w domu, a kiedy już raczył się z kimś spotkać albo pogadać był wyjątkowo opryskliwy i starał się jak najszybciej kończyć wszelkie próby kontaktu. Chociaż gdyby tak się zastanowić to mogłoby to mieć związek z ostatnimi wydarzeniami...?


//Deidara//
  -Tylko co TY robiłaś na środku pustyni, un?- Spytałem unosząc brew do góry w geście ciekawości.
-Emm...- Dziewczynka przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.-... Wyszłam na spacer... desu?- Wystarczyło samo moje spojrzenie, aby brunetka zrozumiała, że jej wymówka jest niedorzeczna.- Ej... ale ty też jakoś się tam znalazłeś, desu!
-Nie zmieniaj tematu, un.- Wywody brązowookiej zaczynały mnie już irytować... nie dość, że przez jej ciekawość mógłbym wpakować się w niemałe kłopoty, to sama unikała zdradzania choćby najdrobniejszej informacji na temat jej osoby.- Przecież nie mogę uczyć moich "sztuczek" osoby, której praktycznie nie znam.- Skłamałem oczekując jej odpowiedzi.
-Ja... to... to nie twoja sprawa, desu!- Dziewczynka pisnęła odbiegając ode mnie na kilka metrów w przód. Pewnie zostawiłbym ją w spokoju, gdyby nie fakt, że dziewczynka znała kilka szczegółów za dużo...


Przyspieszyłem dorównując kroku brunetce.
-Nie rozumiem o co robisz taki szum, un...
-M-mam swoje powody, desu...- W jej głosie można było wyczuć nutkę frustracji, Zupełnie tak jakby jej cała opryskliwość i pewność siebie zniknęła tuż po moim pytaniu...
-Powiedz chociaż jak masz na imię, un.- Brązowooka zwiększyła tempo prawie biegnąc.
-Już Ci mówiłam... najpierw sam się przedstaw, desu...- Nie miałem zamiaru dłużej przeciągać całej tej farsy, ale ustępowanie brunetce również nie za bardzo mi pasowało... do tego nie było to zbyt rozsądnym posunięciem. Cicho westchnałem... "Niech się dzieje, co chcę..."
-Deidara.
-Słucham...? Desu?- Skołowana rozmówczyni nie zrozumiała o co mi chodzi.
-Mam na imię Deidara, un. A ty jesteś...?
-Ama...- Nie zdołała dokończyć zdania, a pod wpływem szybkiego chodu zahaczyła o wystający z ziemi korzeń i wywinęła orła przy okazji zdzierając kawałek bandaża z lewej nogi. Zanim zdążyłem dostrzec jaką ranę ukrywał skrawek materiału nieznajoma zasłoniła miejsce dłonią. Następnie drugą ręką próbowała poprawić opatrunek. Niestety nie dawało to żadnych skutków.


Obserwowałem starania brązowookiej czekając na rozwój wydarzeń. Minęło kilka chwil od rozpoczęcia jej starań i zaczęła uświadamiać sobie, że to niemożliwe. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, a po chwili skierowała go z powrotem na zranioną część ciała. W końcu zdecydowała się pozostawić opatrunek w spokoju. Położyła dłonie na ziemi próbując się podnieść. Kolejny raz działania brunetki okazały się bezskuteczne. Jednak ja byłem zbyt zdziwiony skrywaną pod bandażem tajemnicą, aby przejąć się tym, że dziewczynka nie może ustać i co chwila ponownie pada na kolana. Jej noga... w sumie określenie "noga" raczej nie jest poprawne w tym przypadku... raczej "sztuczna kończyna" bardziej by tu pasowało. Ale wracając do tematu; nie miała lewej nogi, a coś w rodzaju drewnianej imitacji. Trochę tak jak... lalka.
-B-będziesz się tak gapić czy pomożesz, desu?!- "Czy chcę, czy nie muszę mieć ją na oku... przynajmniej do czasu, aż nie zdecyduje co z nią zrobić." Bez słowa wyjaśnienia ukucnąłem przy brązowookiej i rozwiązałem ledwo trzymający się bandaż. Oczywiście nie obyło się bez kilku wrzasków, żebym tego nie robił. Mimo to chciałem dokładniej obejrzeć kończynę. Nie byłem ekspertem w tych sprawach, ale mogłem śmiało przyznać, że coś musiało uszkodzić cały mechanizm... i to bynajmniej nie był upadek. Całe to niefortunne zdarzenie było tylko katalizatorem, który przyspieszył nieuchronny koniec użyteczności przedmiotu.


Nadal kucając odwróciłem się plecami do dziewczyny dając jej do zrozumienia, żeby weszła mi na plecy. Oczywiście od razu skorzystała z pomocy. Przeszliśmy kilka metrów po czym padło pierwsze pytanie...
-Nadal nie zdążyłaś się przedstawić, un.
-Amano, desu.- Odparła nieco weselszym tonem.


************************************************


Notkę dedykuje  Seiko, bo to dzięki niej ruszyłam dupę i wzięłam się za pisanie ^^ I przy okazji nie jeden raz pomogła mi w samym opisywaniu moich pomysłów na fabułę :P


 Dobra, a teraz czas na ciąg dalszy debilnych pomysłów autorki;


Pierwszą rzeczą, jaką chce omówić jest długość notek. Od teraz będą one liczyły sobie od 500 do 700 słów :) Jako, że długo mnie nie było dzisiaj jest troszeczkę nadprogramowo, czyli 720 (nie licząc moich "dopisków" pod rozdziałem, oczywiście) ;>


Drugą sprawą są terminy publikowania... będę podawać daty pojawiania się kolejnych notek od dzisiaj zaczynając.


Następny chapter ukarze się dopiero 8 lub 9 kwietnia, ponieważ 4 pisze bardzo ważny sprawdzian ze wszystkich przedmiotów oprócz angielskiego, więc muszę się uczyć. Za to 8 jadę na konkurs właśnie z wyżej wymienionego języka przez co i tak muszę się uczyć ze wszystkiego -,-


Pozdro i Sayonara ;***

czwartek, 21 marca 2013

The Versatile Blogger

Wiem, że dawno nie było notki, ale nie miałam zbytnio ani weny, ani czasu... albo raczej chęci. Przez półtora tygodnia siedziałam chora w łóżku i po prostu nie mogłam się zmusić do napisania nowego rozdziału. Tiaaa, wiem, że na moim drugim blogu notki ukazywały się tak jak zazwyczaj, ale to dlatego, że jakoś tak nagle mnie olśniło na kilka rozdziałów właśnie z tamtego opowiadania... ^^" Później to już po prostu czasu nie miałam; no, ale for fuck sake! Po co dyrektor wymyślił "skrócone" lekcje w rekolekcje?! -.-" ("pro" rap w stylu Killera Bee xdd)

Dobra, ale teraz może przejdźmy do ważniejszej części tego posta... a mianowicie AkemiKat nominowały mojego bloga do nagrody "The Versatile Blogger"... albo raczej moje blogi, bo dziewczyny podały linki zarówno do tego opowiadania jak i do tego o Yunie... ale z racji, ze jestem zbyt leniwa żeby to dwa razy publikować postanowiłam, że tym razem opublikuję odpowiedź tutaj :)


Zasady:
- podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu
- pokazać nagrodę ”Versatile Blogger Award” u siebie na blogu
- ujawnić siedem faktów dotyczących samego siebie
- nominować piętnaście blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów


Trochę głupio będzie mi pisać o sobie... no, ale jak trzeba, to trzeba, prawda? ;3

1. O ile w internecie jestem grzeczniutka, zawsze dbam o gramatykę, staram się opanować mój niewyparzony język itp. to w realu już tak kolorowo nie jest... albo raczej tak; przekleństwa są na początku dziennym i bardzo często używam angielskich słów... niekoniecznie "brzydkich", ale na przykład w samym środku zdania mogę znikąd zacząć ględzić właśnie w wyżej wymienionym języku... nawet nie pytajcie dlaczego.

2. Kocham horrory *-* Szczególnie serie "Fatal Frame"... no, ale oprócz tego od zawsze interesowały mnie ZOMBIE! :D Krótko mówiąc filmy/gry typu Resident Evil, The Walking Dead, Left 4 Dead etc. są dla mnie na porządku dziennym ^^ Wiem, że pisałam o tym już w chuj razy, ale to silniejsze ode mnie xdd

3. Oprócz pisania opowiadań z takich spraw bardziej "komputerowych" do moich hobby zaliczyć można robienie animacji i grafiki... najczęściej w MikuMikuDanc'ie lub Gimpie.

4. Nigdy nie tworzę charakterów postaci na podstawie realnych osób... no, oprócz jednej... a dokładniej Amaterasu z tego opowiadania. Wzorowałam ją na mojej zwariowanej kumpeli i mimo, że Ammy ma postać wilka ta szajbuska koleżanka nazywana jest Kicią ^^

5. Nienawidzę rymów, wierszy i w ogóle poezji... albo raczej; lubię ją czytać, ale nienawidzę jej tworzyć, a moją ulubioną postacią spoza Akatsuki jest Killer Bee (i Gaara...), więc może to budzić kilka kontrowersji ^^"

6. Lora, koleżanka z którą znam się prawie od urodzenia i jednocześnie pierwsza osoba, którą udało mi się "wprowadzić" w świat anime, zwykła mawiać, że jestem połączeniem Erzy Scarlet i Happy'iego z Fairy Taila... głównie dlatego, że potrafię mieć naprawdę różnorakie humorki ^^"

7. W wolnym czasie gram na gitarze. Ostatnio nawet zaczęłam uczyć się openingów z anime *-*


Nominuję:
http://seiko-w-akatsuki.blog.pl/
http://darkness-and-charm-akatsuki.bloog.pl/
http://true-story-of-akatsuki.bloog.pl/
http://sumire-i-akatsuki.blogspot.com/
http://izumi-i-akatsuki.blog.pl/
http://z-natury-doskonali.bloog.pl/
 http://deidara-opowiadanie-autorka.blogspot.com/
http://wszystko-i-nic-naruto.blogspot.com
http://kako-genzai-shorai-deidara.blogspot.com


Nie uzbierało się aż piętnaście blogów, ale szczerze mówiąc to wszystkie opowiadania jakie w tej chwili czytam :O No dobra, jest jeszcze kilka, ale pomyślałam, że wezmę przykład z Akemi i podam tylko po jednym blogu od danej autorki ^^


No i jeszcze wypadałoby wspomnieć, kiedy pojawi się następny rozdział; nie sądzę, żebym miała czas napisać coś jeszcze przed końcem tygodnia, ale postaram się znaleźć czas na początku przyszłego ;3
 

Pozdro i Sayonara ;***

niedziela, 10 marca 2013

Chapter 4

//Deidara//
 -Jestem dziewczyną, desu!
-Jestem facetem, un!- Wrzasnęliśmy jednocześnie, po czym przez chwilę tępo wpatrywaliśmy się w siebie...


-A-aha... nie wyglądasz...
-Ty też nie... un...- Przerwałem chło... znaczy się dziewczynie w połowie wypowiedzi. Widocznie brunetka chciała dalej kontynuować ten niezręczny temat, jednak widząc, że otwiera usta, aby odgryźć się za moje ostatnie zdanie, zapytałem.- Ale wracając do ważniejszych spraw... jeśli jeszcze nie zauważyłaś kultura wymaga, aby przedstawić się nowo poznanej osobie, un.
-A myślisz, że na co tyle czekam, desu? Skoro jesteś taki kulturalny to sam powiedz jak się nazywasz, desu!
-Jak chcesz, un.- Odparłem obojętnie i wstałem, po czym zacząłem iść przed siebie zupełnie ignorując brązowooką. Wtedy jedyną istotną dla mnie sprawą było oddalenie się od Suna-gakure. No właśnie... uciec jak najdalej od Wioski Piasku, ale co dalej? Włóczyć się po całym błogim świecie nie mogąc nawet wejść do miasta bez ryzyka złapania przez ANBU? Opuściłem swoją drużynę, w dodatku zabijając jej kapitana, co było równoznaczne ze zdradą wioski i zostaniem nukeninem. Nawet jeśli zdecydowałbym się wrócić do Iwy pewnie i tak zostałbym wygnany... o ile Tsuchikage nie dowiedziałby się, że ukradłem TO. Wtedy na pewno czekałaby mnie kara śmierci. Nie wspominając już o tym, że jeśli słowa Tanakiego byłyby prawdziwe, a ja w jakiś niezwykły sposób zostałbym uniewinniony mieszkańcy wioski sami chcieliby dokonać wyroku.


-Czy ty mnie w ogóle słuchasz, desu?- Zatracony w usilnym szukaniu jakiegoś w miarę rozsądnego planu działania przestałem słuchać słów brązowookiej. W sumie to przez całe to zamyślenie nawet nie zauważyłem, że nadal za mną idzie.
-Yhym... un....
-Czyli się zgadzasz, desu?
-Hm...
-Więc jednak mnie nie słuchałeś, desu!
-...
-Eh... z tobą po prostu nie da się dogadać, desu!- Zatrzymałem się, a lekko skołowana dziewczyna przystanęła tuż obok.
-Słuchaj, mam ważniejsze sprawy na głowie niż słuchanie twojego ględzenia, więc byłoby miło, gdybyś mogła już sobie pójść, un.- Wysiliłem się grzeczny ton, ale brunetka uparcie wymagała ode mnie odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie.
-Jeśli się zgodzisz to może....?
-Załóżmy, że się zgadzam, un.
-To kiedy zaczynamy, desu?- Spytała brązowooka, a na jej twarzy pojawił się wredny uśmieszek. Bardzo dobrze wiedziała, że nie miałem zielonego pojęcia w co się pakuje. Mogłem uważniej słuchać co do mnie mówi...


Zdziwiony posłałem czarnowłosej pytające spojrzenie.
-Chodziło mi o trening, desu!- Odparła, tak jakby to było oczywiste.- Przecież obiecałeś nauczyć mnie tej sztuczki, desu.
-Sztuczki, un?
-Tak, tej z wybuchającą ziemią, desu.- Dziewczynka uniosła ręce zupełnie tak, jakby chciała pokazać siłę wybuchu.- Wiesz, tą którą pokonałeś pana złodziejaszka, desu!- "'Pana złodziejaszka'? Czy ona ma na myśli... Tanakiego? Innej możliwości nie ma. Przecież nie używałem wybuchowej gliny od czasu naszej walki. Ale skoro widziała nasz pojedynek nie mogę jej tak po prostu zignorować. Jeśli spotka ją ktoś z Iwy mogłaby wydać, że to moja wina... chociaż i tak w końcu dowiedzą się, że to ja. Ważniejsze jest to, że mogłaby im opowiedzieć o moich ranach i aktualnym położeniu. Tylko nie mogę od tak jej zabić. To tylko dzieciak..."
-Powiedz... kiedy zobaczyłaś tą "sztuczkę", un?
-Hm...- Dziewczynka odpowiedziała po chwili zastanowienia.- No... więc... przechodziłam niedaleko i zobaczyłam, że onii-chan z kimś walczy. Widziałam tylko tą część, w której użyłeś tej sztuczki i to, jak udało ci się wydostać z tego... no... tego ziemnego-czegoś, desu! Zaraz po tym zemdlałeś, więc przeniosłam cię tutaj...- Mimo całej tej sytuacji cieszył mnie fakt, że nie usłyszała tej całej przemowy Tanakiego.- Jesteś strasznie ciężki, wiesz, desu?- Dodała trochę ciszej brunetka. Jednak ja zignorowałem jej ostatnie zdanie i zająłem się trochę ważniejszym w tej chwili pytaniem...
-Tylko co TY robiłaś na środku pustyni, un?


*******************************
Dzisiaj trochę krótko... zresztą ostatnia notka też do najdłuższych nie należała... ale po prostu zaczęłam pisać rozdział wczoraj, a dziś dokańczałam, a powiedzmy, że nie czuję się najlepiej... krótko mówiąc chora jestem, a łeb przy gorączce za dobrze nie pracuje ^^" A co się z tym wiąże w notce jest pewnie pełno bezsensownych zdań i powtórzeń, ale oj tam oj tam xdd Ewentualnie później poprawię...

Pozdro i Sayonara ;***

niedziela, 24 lutego 2013

Chapter 3

//Kurotsuchi//
 -Coś długo nie ma Tanaki-senseia... Deidara też gdzieś zniknął...- Stwierdziłam bawiąc się wyciągniętym z torby kunaiem. Już od około godziny razem z Akatsuchim siedzieliśmy bezczynnie w jednym z wynajętych przez mistrza pokojów. Praktycznie cały dzień spędziliśmy na zwiedzaniu Suny, a kiedy wróciliśmy zarówno bruneta jak i blondyna nie było. Zresztą, ten stan rzeczy nie zmienił się aż do następnego dnia...


Nie wiedziałam co zrobić. Mój towarzysz również nie miał zielonego pojęcia, co mogło przytrafić się dwójce ninja. Ostatecznie postanowiliśmy poszukać naszej "zguby". Na szczęście nie zajęło to nam wiele czasu...


Mistrza odnaleźliśmy jakieś cztery, może pięć kilometrów od Wioski Piasku. Na miejscu przeżyłam szok; twarz bruneta była całkowicie zmasakrowana, a sam mężczyzna musiał zginąć na miejscu. Gdyby nie ubranie i opaska z logiem mojej rodzinnej wioski szybciej uznałabym go za podróżnego kupca zaatakowanego przez wszechobecnych na pustyni bandytach. niż za Tanakiego.
-Ej, Kurotsuchi! Lepiej go nie ruszaj. Powinniśmy zapieczętować jego ciało w zwoju i wrócić do wioski.- Stwierdził Akatsuchi, kiedy chciałam dokładniej przyjrzeć się bliżej mistrzowi.
-Ale chyba musimy w miarę określić co, a raczej kto go zamordował, prawda?- Prychnęłam i nie słuchając wyjaśnień towarzysza zaczęłam bliżej przyglądać się głowie zmarłego.
-Tym zajmą się medic-ninja. A co jeśli właśnie niszczysz jakiekolwiek ślady mordercy? Może nawet zostawił odciski palców...
-Czy to...- Odwróciłam twarz mężczyzny w stronę kompana.- Wygląda ci na ranę, którą można zadać gołą ręką?- Akatsuchi odwrócił wzrok wiedząc, że to ja mam rację.
-No... tak, ale...
-Więc teraz powinniśmy zająć się łapaniem mordercy.- Zadecydowałam nie przejmując się zdaniem kompana.


-Tędy!- Wskazałam palcem na prowadzące na wydmę ślady krwi. W prawdzie były to tylko pojedyncze kropelki, które w dodatku z każdą chwilą były coraz to bardziej zakrywane przez piasek "podróżujący" dzięki podmuchu wiatru, ale to musiało nam wystarczyć. Żadnych innych poszlak nie odnaleźliśmy, więc tylko podążanie za "znaleziskiem" okazało się być jedynym i przy okazji w miarę rozsądnym wyborem.


//Narrator//
-Haaalo? Pobudka! Desu!- Krzyczała postać o krótkich, kruczoczarnych włosach starając się wybudzić blondyna ze swojego snu.- Wstawaj! Desu!- Tajemnicza osoba nie dawała za wygraną i nadal próbowała zmusić niebieskookiego do zakończenia swojego "leniuchowania". Po kilku próbach blond włosy chłopak nareszcie otworzył oczy...


//Deidara//
 Czyiś głos wybudził mnie ze snu. Chcąc dowiedzieć się komu to aż tak bardzo zależy na "przywróceniu" mnie do rzeczywistości spojrzałem w stronę z której dobiegał "hałas". Nie zdążyłem nawet dobrze przyjrzeć się otoczeniu, a z bólu ponownie zamknąłem powieki. Odruchowo dotknąłem rany. Ku mojemu zdziwieniu była zabandażowana (dop. aut. tak dla przypomnienia; Tanaki zranił Deia w lewe oko... mogłabym o tym wspomnieć w "relacji" blondaska, ale szczerze mówiąc nie wiedziałam jak to napisać, żeby cały tekst miał swój "ład i skład") Na szczęście ból zniknął tak szybko jak się pojawił i znów, tym razem już bez żadnych problemów, otworzyłem oczy.
-W końcu raczyłaś wstać, one-chan (z jap. "siostrzyczko")! Desu!- Wrzasnął chłopiec siedzący tuż obok mnie. Znajdowaliśmy się w lesie... nie pamiętałem jak się tam znalazłem. Jak się domyśliłem to zasługa bruneta. Ogólnie wyglądał on na co najwyżej jedenaście lat. Ubrany był w czarne dżinsy sięgające do łydek i zieloną bluzę z kapturem na krótkim rękawku. Do tego nosił jeszcze typowe dla shinobi sandały. Lewą nogę bruneta pokrywał bandaż. Włosy miał krótko ścięte, a jeden z pukli ciemnych włosów chłopczyka skutecznie zasłaniał jego prawe oko (dop. aut. czytaj: miał grzywkę xdd). Za to lewe, które miało barwę jasnego brązu,  i właśnie uważnie wypatrywało mojej reakcji.
-"O-one-chan", un? Chłopczyku, nie nazywaj mnie tak...- Nie dane było mi dokończyć zdania, ponieważ ten "chłopczyk" kolejny raz zaczął "głośno mówić".
-Jesteś ślepa czy co?! Desu!
-Ja, un?! To ty nie zauważyłeś, że...- Zacząłem się tłuaczyć nie bardzo rozumiejąc poprzedniej wypowiedzi brązowookiego.
-Jestem dziewczyną, desu!
-Jestem facetem, un!- Wrzasnęliśmy jednocześnie, po czym przez chwilę tępo wpatrywaliśmy się w siebie...


*****************************************
 Heheheh co do tego "chłopaczka" i Deidary... trafił swój na swego! xdd


Pozdro i Sayonara ;***

środa, 20 lutego 2013

Chapter 2

//Deidara//
...Po małej "zaczepce" przez szatynki moi kompani zdążyli znacznie się oddalić. Na szczęście nietrudno rozpoznać ich w tłumie. Szczególnie, że wszyscy, nie licząc mnie, nosili charakterystyczne dla Iwy stroje. Prędko dogoniłem towarzyszy i razem ze swoją grupą zaczęliśmy zmierzać prosto do biura Kazekage. 
...Wygląd przywódcy Wioski Piasku "lekko" mnie zdziwił... okazał się nim być czerwonowłosy jinchuuriki. Do tego był jeszcze o kilka lat młodszy ode mnie. Mimo swojej ciekawości nie chciałem urazić Kazekage pytaniami.
-O to raport od czcigodnego Tsuchikage.- Zakomunikował poważnym tonem Tanaki.- Deidara, podaj zwój.- Posłusznie wykonałem polecenie. Kiedy przekazywałem dokument Kazekage wyraźnie widziałem, że zdziwił się na widok mojego kekkei genkai. Jednak nie powiedział ani słowa. Widocznie niebieskooki również nie miał zamiaru wszczynać dziwnych dyskusji. W sumie to tyle co do naszej "długiej" rozmowy z Kazekage... 
Nasz "mistrz" postanowił, że spędzimy noc w Sunie przed wyruszeniem w drogę powrotną do Iwy, więc zaraz po opuszczeniu gabinetu czerwonowłosego zaczęliśmy szukać miejsca odpowiedniego do spędzenia nocy. Niedługo zajęło nam znalezienie hotelu. Sensei rozdał nam klucze do pokoju, a potem wszyscy rozeszli się do swoich spraw. Nie wiem kto został w budynku, a kto wyszedł. Nie obchodziło mnie to. Wiem tylko, że ja zacząłem zwiedzać wioskę. Architektura, krajobraz, a nawet sami mieszkańcy różnili się diametralnie w porównaniu do Iwy. Jedzenie również zostało przeze mnie "ocenione"... no co? Jeśli już "oglądać" to wszystko! Obeszłem całą wioskę i mimo, że zrobiłem to sam dobrze się przy tym bawiłem... ba! A nawet świetnie! W odróżnieniu do mojej rodzinnej wioski tam nikt nie spoglądał na mnie jak na potwora. Jednak mimo tak dobrego początku tamten dzień był zdecydowanie jednym z najgorszych w moim życiu...


...Pod wieczór wróciłem do hotelu. Powitał mnie ciepły uśmiech kobiety obsługującej recepcje. Nieśmiało odwzajemniłem gest i odszedłem w swoją stronę. Nie byłem przyzwyczajony do takich sytuacji... podążałem zadowolony korytarzem, kiedy zza rogu wybiegł Tanaki.
-Deidara!- Krzyknął. Mężczyzna wyglądał na bardzo zdenerwowanego.
-Co się stało, Tanaki-san, un?- zapytałem ze spokojem wymalowanym na twarzy.
-Kurotsuchi... nie ma jej! Ninja, którzy śledzili nas wcześniej... to ich sprawka! Nie chodziło im o zwój od Tsuchikage, tylko o jego wnuczkę!- Wyjaśnił jednym tchem. Na początku nie uwierzyłem w słowa bruneta. Później zacząłem się martwić. Mimo, że nie byliśmy ze sobą w najlepszych stosunkach znałem ją od dziecka. Po chwili milczenia w mojej głowie pojawiło się pytanie...
-Gdzie jest Akatsuchi, un?!- "Jestem pewien, że nie opuściłby jej na krok. Zawsze trzymali się razem, a tym razem nie mogło być inaczej..."
-Pobiegł ją szukać. Powtarzałem mu, żeby został, ale nie chciał mnie słuchać...- "Niemożliwe... może i nie należy do najmądrzejszych, ale nie jest aż tak lekkomyślny."
-...Musimy odbić Kurotsuchi! Deidara, z każdą chwila jaką marnujesz na zastanawianie się tamci shinobi oddalają się! Idziesz ze mną czy nie?!- Pokiwałem tylko twierdząco głową i wyruszyliśmy.
...Byliśmy już daleko poza bramą wioski. Usłyszałem świst. Odruchowo wyminąłem lecący w moją stronę przedmiot i odwróciłem się do osoby, która wyrzuciła kunai. Miałem jakieś podejrzenia, ale nie myślałem, że on naprawdę coś planuje... zaatakował mnie nikt inny niż mój własny sensei.
-Haaha... haha... haha! Mogłem się spodziewać, że go ominiesz, Deidara...
-Dlaczego chcesz ze mną walczyć, un?
-Dlaczego? Głupie pytanie! Nie oszukujmy się... bardzo dobrze wiesz, że zrobię wszystko dla sławy.
-Sławy? Jaką sławę mogłaby ci dać wygrana ze mną, un? Niczego to nie zmieni, un.
-Nie myślałem, że jesteś taki naiwny, Deidara...
-...
-...Onoki-sama ci nie powiedział?
-...
-Ha! Naprawdę bał się to zrobić?! Więc pozwól, że go wyręczę...
-...
-...Chyba domyśliłeś się, że wszyscy w wiosce unikają cię jak ognia...- Mimowolnie wbiłem wzrok w ziemie.-... i zapewne cały czas myślałeś, że to z powodu tych odrażających ust na dłoniach... jednak to nieprawda. Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego nie masz żadnych krewnych? Albo czemu nikt nie chcę ci o nich opowiedzieć?
-J-ja... tak... un...
-...Wszystko zaczęło się od wydarzenia, które miało miejsce jeszcze za czasów Trzeciej Wojny Shinobi.  Klan Kawada dzięki swojemu destrukcyjnemu kekkei genkai został tajną bronią Iwy. Wykorzystywany był głównie w celach terrorystycznych. Krótko mówiąc twoi przodkowie odwalali brudną robotę wysadzając wioski na komendę Tsuchikage. Jednak nie wszystkim spodobał się pomysł zabijania setek lu... nie, setek tysięcy ludzi i wznieśli bunt. Władze Skały postanowiły "wymazać" twój klan. Jednak ci piromani nie mogli odejść w spokoju i jako swój "iwlkie" koniec zniszczyli naszą wioskę. Kilka lat później niedaleko wioski ktoś znalazł małe niemowlę. Chyba nie muszę tłumaczyć kto to? W każdym razie mimo sprzeciwu mieszkańców Tsuchikage postanowił darować ci życie, a nawet zapewnił ci świetne warunki do życia... staruszka musiało męczyć poczucie winy, nieprawdaż?- Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie usłyszałem. Jednak jeśli założyć, że tak to właśnie było wszystko by się zgadzało... 


Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć Tanaki wyciągnął kunai i zaczął wymianę ciosów... poprawka, ja tylko unikałem ataków. Spanikowałem. Nie zastanawiałem się, jakby tu szybko i skutecznie wygrać pojedynek. Nie zamierzałem walczyć. Jedynym co wtedy chodziło mi po głowię była ucieczka. Wyczekiwałem odpowiedniego momentu, aby rzucić się do biegu. I faktycznie, kiedy taka chwila nadeszła od razu uciekłem jak najdalej od swojego przeciwnika. Wiatr zmniejszał mi widoczność zakrywając twarz włosami, a piasek utrudniał ruchy. Nagle coś chwyciło mnie za nogę i powaliło na ziemię. Okazała się to być kamienna ręka, jedno z jutsu mistrza, która uparcie powstrzymywała mnie przed podniesieniem się. Wyrywałem się, ale wszystkie moje próby okazały się bezskuteczne. Nagle wpadłem na nie najgorszy pomysł... zanim zdążyłem wprowadzić go w życie brunet stał tuż nade mną przygotowując się do ostatniego uderzenia. Zamachnął się jednak w ostatnim momencie uniknąłem ciosu... choć nie do końca... ostrze trzymanego przez mężczyznę kunaia zadrasnęło moje lewe oko. Ignorując niemiłosierny ból wyrzuciłem przygotowywaną w ręce glinę na twarz senseia. Chciałem wysadzić technikę bruneta, ale teraz impulsywnie zaatakowałem i krzycząc swoją regularną komendę "Katsu" zakończyłem walkę, a ciało Tanakiego upadło bezwładnie na ziemie...

**************************************************
...Zastanawialiście się kiedyś jakie to uczucie, kiedy starasz się opisać coś, co chodzi Ci od dawna po głowię, ale nie wiesz jak to zrobić? Ja już wiem... cała ta sytuacja z Deiem i Tanakim właśnie tak wyszła... eh... ale już trudno -,-"

W każdym razie łapcie kolejny rozdział historii Deidary.

Pozdro i Sayonara ;***

poniedziałek, 18 lutego 2013

Chapter 1

//Deidara//
...W pomieszczeniu rozbrzmiał głośny alarm budzika. Chcąc wyłączyć urządzenie przypadkowo strąciłem je ze stojącej koło mojego łóżka etażerki. Zaspany podniosłem się do siadu i przetarłem oczy. Zegar wskazywał godzinę siódmą. Czy chciałem, czy nie musiałem przygotować się na nadchodzący dzień. Przychodziło mi to z trudem, ponieważ przez połowę wcześniejszej nocy ćwiczyłem swoje nowe jutsu mimo, że bardzo dobrze wiedziałem o nadchodzącej następnego dnia misji. Trenowałem, ponieważ miało to być zadanie klasy A co sprawiało świetną okazje do przetestowania w walce mojej nowej techniki. Nie, to nie była zwykła technika. To ucieleśnienie sztuki. Piękne, a zarazem destrukcyjne. Trwające tylko przez kilka sekund... ale może zamiast rozgadywać się o mojej pasji lepiej się przedstawię? Jestem Kawada Deidara. Mam piętnaście lat, co równocześnie czyni mnie najmłodszym joninem w Iwie. Mieszkam sam na obrzeżach Wioski Skały. Nie poznałem swoich rodziców. Mimo to nie różnię się od swoich rówieśników nie licząc jednego szczegółu; mojego "dodatku" na dłoniach. Oczywiście ten "szczególik" nie został zignorowany przez mieszkańców wioski... 


...Właśnie kierowałem się do bramy wioski, która miała być miejscem spotkania drużyny, do której należałem. Kiedy przybyłem czekali już na mnie Kurotsuchi, rozpieszczona wnuczka Tsuchikage, i Akatsuchi, wiecznie uśmiechnięty przydupas Kurotsuchi. Para ninja prowadziła właśnie rozmowę, więc nie zwrócili na mnie uwagi. Jak zwykle zresztą... teraz pozostało tylko poczekać na "mistrza", który miał w zwyczaju niemiłosiernie się spóźniać (dop. aut. liderem Deia jest... Kakashi?!). Po kilku minutach sensei raczył się zjawić. Był to nikt inny niż Tanaki. Z wyglądu był dosyć przeciętny; wysoki o czarnych oczach z logiem wioski na czole. Do tego jeszcze duże, okrągłe okulary, które były wynikiem jego pogarszającego wzroku (dop. aut. mówiąc prościej nie były przeciw słoneszne...). 
-Dobrze, dzieci, idziemy.- Zakomunikował grupie.
-Tanaki-sensei! Ile razy mam panu przypominać, że nie jesteśmy już dziećmi?!- Zbulwersowała się brunetka.
-Oj, Kuro-chan, dla mnie zawsze będziecie tymi młodymi geninami, którzy trafili pod moją opiekę trzy lata temu.- Shinobi dopełnił swoją wypowiedź kładąc rękę na głowie kunoichi. Szczerze mówiąc nigdy nie lubiałem tego mężczyzny. Wszystkie misje robił tylko dla podziwu i rozgłosu. Nazywał nas też jego "uczniami", choć naszym "mistrzem" pozostawał tylko w papierach. Dotąd nie pamiętam, aby z nami trenował. Całe moje umiejętności były tylko i wyłącznie wynikiem mojej ciężkiej pracy. Raz na jakiś czas pomagał mi również stary Onoki, jednak nadal większość moich technik opracowałem sam.


Jednak w końcu wyruszyliśmy w drogę. Sensei jak zwykle szedł pierwszy. Następnie Akatsuchi i Kurotsuchi, a ja wolałem pozostać z tyłu. Spoglądałem na niebo... to było moje ulubione i praktycznie jedyne zajęcie podczas przemierzania drogi do celu zadania. Tym razem była nim Suna, a mianowicie nasza misja polegała na dostarczeniu zwoju dla Kazekage. Dokładniej był to raport prosto od Tsuchikage. Zwój zawierający wypisane przez kage informacje był niesiony przez Tanakiego. Według mnie był to zły pomysł, jednak nie chciałem wszczynać kłótni. Zresztą za czasów kiedy mieszkałem w Iwie byłem bardzo małomówny. Wręcz odzywałem się tylko, kiedy musiałem i starałem się mówić jak najbardziej treściwie. Może była to wina ust na dłoniach, przez które wszyscy nazywali mnie potworem? A może to ja nienawidziłem wszystkich wokół? W sumie to i tak nie ważne...


...Gwałtownie zatrzymałem się rozglądając na wszystkie strony. Byłem pewien, że poczułem chakrę wrogiego shinobi.
-...Czujecie to, un?- Zapytałem swoich towarzyszy.
-O czym ty pleciesz, Deidara-nii? Nikogo tu nie ma, więc lepiej się pośpiesz, bo zostaniesz w tyle.- Odparła po chwili zastanowienia wnuczka Tsuchikage.
-Nie, ktoś nas śledzi.- Przyznał mi rację Akatsuchi.
-Nie będziemy walczyć. Spróbujemy ich zgubić, albo chociaż dojść do Suny zanim nas dogonią.- Zadecydował Tanaki. Trochę zawiedziony ruszyłem za swoimi partnerami.


...Jakoś udało nam się dotrzeć do Wioski Piasku bez zostania złapanym przez pościg. Od razu udaliśmy się do biura Kazekage. Jednak po drodze zaczepiła mnie mała dziewczynka. Dokładniej była to szatynka, o dwu kolorowych oczach. Lewe miało barwę zieloną, a prawę niebieską.
 -Nii-chan nie jest stąd? Bo nie widziałam nii-chana w wiosce. Jak tak to skąd? I dlaczego nii-chan tu przyszedł?- Zanim zdążyłem odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie brązowowłosej podbiegła do nas, jak się domyśliłem, siostra dziewczyny. Wyglądały prawie identycznie. Jedynym różniącym je szczegółem, poza wiekiem oczywiście, było to, że kolorystyka oczu dziewczyn była odwrotna. Ale wracając do sytuacji...
-Przepraszam! Moja siostrzyczka jest trochę ciekawska i...- Zaczęła wyjaśniać starsza siostra.
-Nic się nie stało, un.- Zapewniłem ją, że to nic wielkiego i odszedłem. Dosłyszałem jeszcze krótką pogawędkę szatynek.
-...Nie zaczepiaj pierwszych lepszych ludzi na ulicy, bo później to ja muszę za ciebie przepraszać, Meiko.
-Ale Yu-chan...
-Nie "Yu-chanuj" mi tu. I tak masz szczęście, że ten chłopak nie był na ciebie zły. A teraz się pośpiesz, bo Oshii i Shinku nie będą czekali.- "Czy ja też bym się tak zachował, gdybym miał rodzeństwo? Gdybym nie był sam...?"


**************************************************
Hehehehehe... nie mogłam się powstrzymać przed daniem tej ostatniej sytuacji ^^"  Zresztą kto wie o kogo chodziło, ten wie :P Ogólnie muszę też wspomnieć, że pierwsza notka jest troch krótsza, ponieważ miała po prostu przedstawić Wam bohaterów opowiadania.



Pozdro i Sayonara ;***

środa, 13 lutego 2013

Prolog

//Narrator//
 ...Chłopak już od kilku godzin przyglądał się tafli jeziora rozmyślając o wydarzeniach z tamtejszego dnia. Nie mógł wyrzucić z pamięci sceny, w której pewna białowłosa dziewczynka podchodzi do gnębionego przez starszych "kolegów" blondyna. Chwili, w której dziewczyna próbuje odciągnąć prześladowców od swojej ofiary. Tego krótkiego momentu, w którym pomaga mu wstać. Dotyku jej ciepłych dłoni, które mógłby poczuć ponownie, gdyby nie jego słabość. Chłopiec gwałtownie podniósł się i w przypływie gniewu przerwał wspomnienia rzucając jednym z kamieni leżących na ziemi w wodę, burząc jej harmonie. Postanowił, że od tego momentu stanie się silniejszy. Dla niej... momentalnie zaczął biec. Nie wiedział gdzie. Nie wiedział dlaczego, ale uciekał. Chciał być jak najdalej od tego miejsca. 


...W końcu się odważył. To miała być pamiętna noc, kiedy to jego życie przestanie być nic nie warte. Od tej pory jego marzenia miały się ziścić. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli zostanie wielkim Kage. Będzie mógł wszystkim udowodnić, że nie jest tylko bezmyślnym potworem. Przez całe swoje życie znosił te wszystkie upokorzenia tylko dla tego momentu. W końcu będzie samodzielny. Nie będzie musiał polegać na innych... polegać na niej.


...Biegł przez korytarze starając się, aby nikt go nie zauważył. Przyległ plecami do ściany i kątem oka starał dostrzec cienie padające z korytarza, w którym znajdował się jego cel. Teraz pozostało mu tylko jakoś zdezorientować strażników i wślizgnąć się do środka. Musiał wszystko dobrze przemyśleć i znaleźć rozwiązanie zanim ktokolwiek dowie się, że tu jest. Wystarczyła jedna pomyłka, a przesądzi to o jego życiu. Nagle usłyszał wybuch. Ninja zaczęli biec w stronę odgłosu. To była jego jedyna szansa. "Teraz albo nigdy..." W każdej chwili mogły przybyć posiłki, które próbując dostać się do miejsca wybuchu odnalazłyby chłopaka. W końcu postanowił to zrobić. Z całą siłą jaka pozostała mu w nogach zaczął podążać w stronę dębowych drzwi....


Udało mu się... nareszcie mu się udało. Niosąc w dłoni swoją zdobycz wybiegł z pomieszczenia. Teraz pozostało mu tylko wycofać się z budynku. Podszedł do ściany, przy której kilka minut temu ukrywał się przed shinobi i kilka razy uderzył w panele pokrywające podłoże. Kiedy już miał pewność, że otwierając tajne przejście nie stworzy żadnego hałasu podniósł deski. Był jedną z niewielu osób, które znały to przejście. Prowadziło ono do znajdującego się piętro niżej składziku z środkami do czyszczenia i odpowiednim do tego zadania sprzętem. Planował przeczekać tam aż całe zamieszanie się uspokoi, a ninja skupią się na naprawianiu szkód wyrządzonych wybuchem. Może i nie było to najbardziej komfortowe miejsce na kryjówkę, jednak zdecydowanie najbardziej skuteczne. Zresztą kto szukałby intruza w graciarni? Kiedy upewnił się już, że teren jest czysty zaczął swoją "wielką ucieczkę". Zresztą nie było to trudne, ponieważ korytarze budynku były całkowicie puste.


...Biegł oświetlonymi jedynie przez światło księżyca ulicami. Zmęczony swoją "misją" lekko zwolnił tempo. Trudno opisać, jak bardzo ucieszył się gdy zobaczył znajomy dom...


*********************************************

No, więc prolog już za nami ;) Z góry mówię też, że pierwszy rozdział pojawi się najszybciej w niedziele... znaczy się już go napisałam, ale opublikuje go troszeeeeczkę później, ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała możliwości, żeby go wstawić ^^"


Pozdro i Sayonara ;***

piątek, 8 lutego 2013

Ohayo!

Ohayo! Jestem autorką, która będzie pisać notki na tym blogu... hehehe a może ja się najpierw przedstawię? Nazywam się Julia, ale możecie kojarzyć mnie z mojego drugiego bloga pod pseudonimem Kuroi Hime-chan. Jeśli jednak nie, to zapraszam również na ten blog. Jest o podobnej tematyce, więc może się Wam spodobać :) 

Ale teraz może tak bardziej organizacyjnie? Nie znajdziecie tu yaoi, yuri ani hentai. Opowiadanie nie będzie zawsze zgadzało się z fabułą mangi/anime. Rozdziały publikować będę w różnych odstępach czasowych, ponieważ z powodu częstych notek na drugim blogu po prostu nie znalazłabym więcej czasu wolnego... :/ ...ewentualnie najzwyczajniej w świecie by mi się nie chciało ^^" 

Co do mojego stylu pisania to zasady są proste; na początku rozdziału piszę osobę, która pełni narracje (np. //Deidara//), a jeśli zmienia się ona podczas pisania również to zaznaczę, raz naczas znajdą się tu rozdziały całe poświęcone innej postaci (za każdym razem kiedy będę m iała taką zachciankę coś takiego wstawię, szczególnie lubię tak robić w środku jakiś ważniejszych wydarzeń... :P), być może pojawią się rozdziały bonusowe, które nie są związane bezpośrednio z historią.

To by chyba było na tyle.

Pozdro i Sayonara ;***