poniedziałek, 18 lutego 2013

Chapter 1

//Deidara//
...W pomieszczeniu rozbrzmiał głośny alarm budzika. Chcąc wyłączyć urządzenie przypadkowo strąciłem je ze stojącej koło mojego łóżka etażerki. Zaspany podniosłem się do siadu i przetarłem oczy. Zegar wskazywał godzinę siódmą. Czy chciałem, czy nie musiałem przygotować się na nadchodzący dzień. Przychodziło mi to z trudem, ponieważ przez połowę wcześniejszej nocy ćwiczyłem swoje nowe jutsu mimo, że bardzo dobrze wiedziałem o nadchodzącej następnego dnia misji. Trenowałem, ponieważ miało to być zadanie klasy A co sprawiało świetną okazje do przetestowania w walce mojej nowej techniki. Nie, to nie była zwykła technika. To ucieleśnienie sztuki. Piękne, a zarazem destrukcyjne. Trwające tylko przez kilka sekund... ale może zamiast rozgadywać się o mojej pasji lepiej się przedstawię? Jestem Kawada Deidara. Mam piętnaście lat, co równocześnie czyni mnie najmłodszym joninem w Iwie. Mieszkam sam na obrzeżach Wioski Skały. Nie poznałem swoich rodziców. Mimo to nie różnię się od swoich rówieśników nie licząc jednego szczegółu; mojego "dodatku" na dłoniach. Oczywiście ten "szczególik" nie został zignorowany przez mieszkańców wioski... 


...Właśnie kierowałem się do bramy wioski, która miała być miejscem spotkania drużyny, do której należałem. Kiedy przybyłem czekali już na mnie Kurotsuchi, rozpieszczona wnuczka Tsuchikage, i Akatsuchi, wiecznie uśmiechnięty przydupas Kurotsuchi. Para ninja prowadziła właśnie rozmowę, więc nie zwrócili na mnie uwagi. Jak zwykle zresztą... teraz pozostało tylko poczekać na "mistrza", który miał w zwyczaju niemiłosiernie się spóźniać (dop. aut. liderem Deia jest... Kakashi?!). Po kilku minutach sensei raczył się zjawić. Był to nikt inny niż Tanaki. Z wyglądu był dosyć przeciętny; wysoki o czarnych oczach z logiem wioski na czole. Do tego jeszcze duże, okrągłe okulary, które były wynikiem jego pogarszającego wzroku (dop. aut. mówiąc prościej nie były przeciw słoneszne...). 
-Dobrze, dzieci, idziemy.- Zakomunikował grupie.
-Tanaki-sensei! Ile razy mam panu przypominać, że nie jesteśmy już dziećmi?!- Zbulwersowała się brunetka.
-Oj, Kuro-chan, dla mnie zawsze będziecie tymi młodymi geninami, którzy trafili pod moją opiekę trzy lata temu.- Shinobi dopełnił swoją wypowiedź kładąc rękę na głowie kunoichi. Szczerze mówiąc nigdy nie lubiałem tego mężczyzny. Wszystkie misje robił tylko dla podziwu i rozgłosu. Nazywał nas też jego "uczniami", choć naszym "mistrzem" pozostawał tylko w papierach. Dotąd nie pamiętam, aby z nami trenował. Całe moje umiejętności były tylko i wyłącznie wynikiem mojej ciężkiej pracy. Raz na jakiś czas pomagał mi również stary Onoki, jednak nadal większość moich technik opracowałem sam.


Jednak w końcu wyruszyliśmy w drogę. Sensei jak zwykle szedł pierwszy. Następnie Akatsuchi i Kurotsuchi, a ja wolałem pozostać z tyłu. Spoglądałem na niebo... to było moje ulubione i praktycznie jedyne zajęcie podczas przemierzania drogi do celu zadania. Tym razem była nim Suna, a mianowicie nasza misja polegała na dostarczeniu zwoju dla Kazekage. Dokładniej był to raport prosto od Tsuchikage. Zwój zawierający wypisane przez kage informacje był niesiony przez Tanakiego. Według mnie był to zły pomysł, jednak nie chciałem wszczynać kłótni. Zresztą za czasów kiedy mieszkałem w Iwie byłem bardzo małomówny. Wręcz odzywałem się tylko, kiedy musiałem i starałem się mówić jak najbardziej treściwie. Może była to wina ust na dłoniach, przez które wszyscy nazywali mnie potworem? A może to ja nienawidziłem wszystkich wokół? W sumie to i tak nie ważne...


...Gwałtownie zatrzymałem się rozglądając na wszystkie strony. Byłem pewien, że poczułem chakrę wrogiego shinobi.
-...Czujecie to, un?- Zapytałem swoich towarzyszy.
-O czym ty pleciesz, Deidara-nii? Nikogo tu nie ma, więc lepiej się pośpiesz, bo zostaniesz w tyle.- Odparła po chwili zastanowienia wnuczka Tsuchikage.
-Nie, ktoś nas śledzi.- Przyznał mi rację Akatsuchi.
-Nie będziemy walczyć. Spróbujemy ich zgubić, albo chociaż dojść do Suny zanim nas dogonią.- Zadecydował Tanaki. Trochę zawiedziony ruszyłem za swoimi partnerami.


...Jakoś udało nam się dotrzeć do Wioski Piasku bez zostania złapanym przez pościg. Od razu udaliśmy się do biura Kazekage. Jednak po drodze zaczepiła mnie mała dziewczynka. Dokładniej była to szatynka, o dwu kolorowych oczach. Lewe miało barwę zieloną, a prawę niebieską.
 -Nii-chan nie jest stąd? Bo nie widziałam nii-chana w wiosce. Jak tak to skąd? I dlaczego nii-chan tu przyszedł?- Zanim zdążyłem odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie brązowowłosej podbiegła do nas, jak się domyśliłem, siostra dziewczyny. Wyglądały prawie identycznie. Jedynym różniącym je szczegółem, poza wiekiem oczywiście, było to, że kolorystyka oczu dziewczyn była odwrotna. Ale wracając do sytuacji...
-Przepraszam! Moja siostrzyczka jest trochę ciekawska i...- Zaczęła wyjaśniać starsza siostra.
-Nic się nie stało, un.- Zapewniłem ją, że to nic wielkiego i odszedłem. Dosłyszałem jeszcze krótką pogawędkę szatynek.
-...Nie zaczepiaj pierwszych lepszych ludzi na ulicy, bo później to ja muszę za ciebie przepraszać, Meiko.
-Ale Yu-chan...
-Nie "Yu-chanuj" mi tu. I tak masz szczęście, że ten chłopak nie był na ciebie zły. A teraz się pośpiesz, bo Oshii i Shinku nie będą czekali.- "Czy ja też bym się tak zachował, gdybym miał rodzeństwo? Gdybym nie był sam...?"


**************************************************
Hehehehehe... nie mogłam się powstrzymać przed daniem tej ostatniej sytuacji ^^"  Zresztą kto wie o kogo chodziło, ten wie :P Ogólnie muszę też wspomnieć, że pierwsza notka jest troch krótsza, ponieważ miała po prostu przedstawić Wam bohaterów opowiadania.



Pozdro i Sayonara ;***

3 komentarze:

  1. Kocham twój styl pisania. Te opisy... *.* Zazwyczaj nie lubię, jak ktoś opisuje coś (bardzo inteligentne zdanie >_<), ale w twoim przypadku aż miło się to wszystko czyta ^^ Czekam na nowe rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne !
    Nie wierzę, ale wiem o kogo chodzi ! :D Ja wiem ?!
    " Nie "Yu-chanuj" mi tu. " - genialne .
    Czekam na nexta.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie jak Akemi nie przepadam za opisami, ale Twoje są meeega :D
    Biedny Deidara, taki samotny i odrzucony. Liczę,że w przyszłości trafi się ktoś kto go pocieszy :3

    OdpowiedzUsuń