//Deidara//
-...Skręcisz w prawo i już jesteś.- Wyjaśniła Shunkan. Po raz kolejny postanowiła pomóc mi i Amano pokazując drogę do najbliższego sklep lalkarskiego... sam nie miałem pojęcia, czy okaże się to pomocne bo w końcu brunetka nie jest marionetką, ale nie miałem nic do stracenia; lepsze to niż noszenie jej przez całą podróż.
-Dziękujemy, Shunkan-chan, desu!- A właśnie... zapomniałem wspomnieć, że podczas noclegu spędzonym u Kanjou wymyśliłem, że skierowanie się na zachód, tak jak skłamałem białowłosej, nie byłoby aż takim złym pomysłem... możliwe, że udałoby mi się wtedy dotrzeć w okolice Konohy, a stamtąd skierować się prosto na północ; do Kraju Żelaza. Tam zagrożenie ze strony ANBU spadłoby prawie do zera, a samuraje nie są dla mnie żadnym wyzwaniem... a przynajmniej ci, którzy zazwyczaj wysyłani są przez panów feudalnych. Jeśli zdecydowaliby się wysłać jakieś silniejsze drużyny to już nie byłoby tak kolorowo... ale zawsze lepsze to niż walka z ninja.
-Do zobaczenia.- Złotooka pomachała mi i Amano na pożegnanie.
-Do widzenia, desu!
-Pa, un...- Mruknąłem znikając białowłosej z oczu. Teraz musiałem tylko odnaleźć miejscowego lalkarza i już będziemy mogli opuścić to wnerwiające miasteczko...
Zatrzymałem się przed drzwiami, na którymi wisiał miernie wyglądający, stary szyld mówiący: Lalki i marionetki Yokihaki.
-Na co czekasz, desu? Wchodź, desu!- Krzyknęła mi do ucha dziewczynka.
-Już, już, un.- Powoli nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi wgłąb domu. W odpowiedzi usłyszałem tylko głośne skrzypnięcie. Wszedłem do środka rozglądając się na wszystkie strony. Na pierwszy rzut oka budynek wyglądał na opuszczony. Zrobiłem kilka kroków w stronę następnego pomieszczenia łudząc się, że znajdę w nim jakiegoś porządnego, zadbanego sprzedawce marionetek...
-Oh! Klienci!- Wymamrotał siedzący przy biurku staruszek. Miał krótkie, szare włosy, a ubrany był w staromodne kimono... jak większość mieszkańców tej wioski zresztą.
-Czy to pan jest Yokihata-sanem, un?- Zapytałem prosto z mostu.
-W rzeczy samej! To ja. A cóż sprowadza do mnie tak nietypową parę młodzieńców?-Yokihata z niemałym trudem podniósł się z krzesła i podszedł do nas. Mimo sędziwego wieku mężczyzna był ode mnie wyższy o głowę.
-Mógłby pan dla nas coś... naprawić, un?
Wyjaśniłem całą sytuacje z nogą brunetki, a marionetkarz zabrał się do pracy. Mimo jego niepozornego wyglądu muszę przyznać, że praca poszła mu w miarę sprawnie. Musiał być mistrzem w swoim fachu. Ale oprócz wysokich umiejętności posiadał równie wysokie wymogi co do opłat za jego usługi... nadal nie wierzę, że wydałem prawie połowę moich oszczędności na Amano... jednak odstawmy na bok sprawę z lalkarzem oraz brązowooką i przejdźmy do ważniejszych spraw jak nasza podróż do Konohy... oczywiście mnie zawsze musi coś spotkać...
//Narrator//
-Jak to nie ma z wami Deidary?!- Krzyknął niski, nieźle wkurzony staruszek.
-Dziadke, to nic... znajdzie się, nie? Hehehe...- O ile Deidara jeszcze nie osiągnął swojego celu podróży do Kurotsuchi i Akatsuchi zdążyli już dotrzeć do Iwa-gakure, a co więcej zdać raport Tsuchikage. Ten za to nie był z tego zbytnio zadowolony... miał swoje lata i wiedział, że w najgorszym wypadku blondyn mógłby dowiedzieć się o przeszłości swojego klanu, a to byłoby dosyć kłopotliwe. Ale nie mógł tak ni stąd ni zowąd wysłać ANBU na poszukiwanie chłopaka. Musiał poczekać na wyniki sekcji zwłok, aby upewnić się, że niebieskooki potrafi wykonywać swoje "wybuchowe jutsu", ale do tego czasu mógł tylko bezczynnie siedzieć i czekać na werdykt...
********************************
Gomene, rozdział jest strasznie krótki, niedokładny i spóźniony... jeszcze raz przepraszam... po prostu nie jestem w stanie niczego więcej napisać... mam kilka... hmm... jakby to ując... osobistych problemów w realnym świecie i od dłuższego czasu trudno cały czas o nich myślę... kto wie o co mi chodzi ten wie...
No i kolejne przepraszam... że nie czytałam, ani nie komentowałam notek na Waszych blogach. To wszystko spowodowane jest tą całą sytuacją... ale postaram się dzisiaj, lub jutro wszystko nadrobić :)
Jeśli uda mi się jakoś załatwić te wszystkie sprawy to rozdział ukażę się 1 maja, ale tak jak wspomniałam; tylko, jeśli jakoś uda mi się to wszystko rozwiązać.
Pozdro i Sayonara ;***
-Dziękujemy, Shunkan-chan, desu!- A właśnie... zapomniałem wspomnieć, że podczas noclegu spędzonym u Kanjou wymyśliłem, że skierowanie się na zachód, tak jak skłamałem białowłosej, nie byłoby aż takim złym pomysłem... możliwe, że udałoby mi się wtedy dotrzeć w okolice Konohy, a stamtąd skierować się prosto na północ; do Kraju Żelaza. Tam zagrożenie ze strony ANBU spadłoby prawie do zera, a samuraje nie są dla mnie żadnym wyzwaniem... a przynajmniej ci, którzy zazwyczaj wysyłani są przez panów feudalnych. Jeśli zdecydowaliby się wysłać jakieś silniejsze drużyny to już nie byłoby tak kolorowo... ale zawsze lepsze to niż walka z ninja.
-Do zobaczenia.- Złotooka pomachała mi i Amano na pożegnanie.
-Do widzenia, desu!
-Pa, un...- Mruknąłem znikając białowłosej z oczu. Teraz musiałem tylko odnaleźć miejscowego lalkarza i już będziemy mogli opuścić to wnerwiające miasteczko...
Zatrzymałem się przed drzwiami, na którymi wisiał miernie wyglądający, stary szyld mówiący: Lalki i marionetki Yokihaki.
-Na co czekasz, desu? Wchodź, desu!- Krzyknęła mi do ucha dziewczynka.
-Już, już, un.- Powoli nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi wgłąb domu. W odpowiedzi usłyszałem tylko głośne skrzypnięcie. Wszedłem do środka rozglądając się na wszystkie strony. Na pierwszy rzut oka budynek wyglądał na opuszczony. Zrobiłem kilka kroków w stronę następnego pomieszczenia łudząc się, że znajdę w nim jakiegoś porządnego, zadbanego sprzedawce marionetek...
-Oh! Klienci!- Wymamrotał siedzący przy biurku staruszek. Miał krótkie, szare włosy, a ubrany był w staromodne kimono... jak większość mieszkańców tej wioski zresztą.
-Czy to pan jest Yokihata-sanem, un?- Zapytałem prosto z mostu.
-W rzeczy samej! To ja. A cóż sprowadza do mnie tak nietypową parę młodzieńców?-Yokihata z niemałym trudem podniósł się z krzesła i podszedł do nas. Mimo sędziwego wieku mężczyzna był ode mnie wyższy o głowę.
-Mógłby pan dla nas coś... naprawić, un?
Wyjaśniłem całą sytuacje z nogą brunetki, a marionetkarz zabrał się do pracy. Mimo jego niepozornego wyglądu muszę przyznać, że praca poszła mu w miarę sprawnie. Musiał być mistrzem w swoim fachu. Ale oprócz wysokich umiejętności posiadał równie wysokie wymogi co do opłat za jego usługi... nadal nie wierzę, że wydałem prawie połowę moich oszczędności na Amano... jednak odstawmy na bok sprawę z lalkarzem oraz brązowooką i przejdźmy do ważniejszych spraw jak nasza podróż do Konohy... oczywiście mnie zawsze musi coś spotkać...
//Narrator//
-Jak to nie ma z wami Deidary?!- Krzyknął niski, nieźle wkurzony staruszek.
-Dziadke, to nic... znajdzie się, nie? Hehehe...- O ile Deidara jeszcze nie osiągnął swojego celu podróży do Kurotsuchi i Akatsuchi zdążyli już dotrzeć do Iwa-gakure, a co więcej zdać raport Tsuchikage. Ten za to nie był z tego zbytnio zadowolony... miał swoje lata i wiedział, że w najgorszym wypadku blondyn mógłby dowiedzieć się o przeszłości swojego klanu, a to byłoby dosyć kłopotliwe. Ale nie mógł tak ni stąd ni zowąd wysłać ANBU na poszukiwanie chłopaka. Musiał poczekać na wyniki sekcji zwłok, aby upewnić się, że niebieskooki potrafi wykonywać swoje "wybuchowe jutsu", ale do tego czasu mógł tylko bezczynnie siedzieć i czekać na werdykt...
********************************
Gomene, rozdział jest strasznie krótki, niedokładny i spóźniony... jeszcze raz przepraszam... po prostu nie jestem w stanie niczego więcej napisać... mam kilka... hmm... jakby to ując... osobistych problemów w realnym świecie i od dłuższego czasu trudno cały czas o nich myślę... kto wie o co mi chodzi ten wie...
No i kolejne przepraszam... że nie czytałam, ani nie komentowałam notek na Waszych blogach. To wszystko spowodowane jest tą całą sytuacją... ale postaram się dzisiaj, lub jutro wszystko nadrobić :)
Jeśli uda mi się jakoś załatwić te wszystkie sprawy to rozdział ukażę się 1 maja, ale tak jak wspomniałam; tylko, jeśli jakoś uda mi się to wszystko rozwiązać.
Pozdro i Sayonara ;***